sobota, 24 stycznia 2015

Coś nowego i coś starego

W listopadzie moja chrzestna obchodziła 25 rocznicę ślubu. Miałam coś na tę okazję przygotować, planowałam z kilkuletnim wyprzedzeniem, że wyhaftuję portret. Niestety, nie miałam odpowiedniego zdjęcia. Czas mijał, a ja zapomniałam o moich planach i ciocia przypomniała mi dopiero w wakacje. I co tu robić? Fizycznie nie dam rady wyhaftować w 4 miesiące portretu! 
Zaczął się rok akademicki i trzeba było zrobić zakupy. Wśród nich znalazła się lutownica gazowa- bardzo kreatywne narzędzie z wymiennymi końcówkami, nadające się nawet do creme brulee. Mnie zaciekawiła końcówka do wypalania drewna- i w tym momencie zrodził się pomysł na prezent dla cioci i wujka. Postanowiłam, że portret powstanie- wypalony w desce.




Zdaję sobie sprawę, że napis wyszedł najgorzej, ale nie spodziewałam się takich trudności w wypalaniu literek. Mimo wszystko całość prezentuje się przyzwoicie. :)

Teraz czas na coś starszego, o czym zapomniałam. 2 lata temu spędziłam wakacje w Manchesterze i w podziękowaniu za gościnę postanowiłam wyhaftować jakiś mały upominek. Tak oto powstała różyczka, która wpasowała się w wystrój mieszkania: